Czas na szczyptę inspiracji… (z mojej strony)
W ostatnich miesiącach inspiracją dla mnie stał się czerwony kolor. Pamiętam, że zawsze stroniłam od ognistych barw. Absolutnie nie były w moim guście.
Czerwony kolor utożsamiam z absolutną dojrzałością, kobiecością, rozważnymi decyzjami…
Takie są moje wyobrażenia…
Przełomowy moment w moim życiu nastąpił w wieku 30 lat. Nie kieruje się małostkowością i nie zrzucam winy na wiek, po prostu czuje to w sobie jak i w swojej podświadomości. Co prawda do czerwonej pomadki i czerwonych obcasów jeszcze się nie przekonałam, ale pojedyncze gadżety lub rzeczy zagościły w mojej szafie. Powiedzmy, iż jest to typowe odświeżenie szuflad. Wietrzenie garderoby zarówno u siebie jak i u N) robię dwa razy do roku. Tradycyjnie na wiosnę i kiedy zbliża się zima. Zaznaczam, że mam skłonności do szufladkowania i chomikowania (chociaż nie ukrywam, że walczę z tym intensywnie). Obecnie wyznaję zasadę, że przemyślany zakup jednej rzeczy to lepszy pomysł niż stos zakupionych ubrań z wyprzedaży, outlet’ów czy second hand’ów. Rozważam i segreguje wszystko w głowie tworząc podświadomie przyszłe stylizacje. Wtedy wiem na czym stoję i wiem, że w ten sposób oszczędzam. Rezultat jest taki, iż nie zostaję z rzeczami, których nie użytkuje.
W dzisiejszym poście chciałabym zaprezentować klasyczną stylizację. Totalnie się w niej odnajduje i czuję się abstrakcyjnie komfortowo. To mój pierwszy raz w odsłonie czerwoności.
Moja pierwsza kreacja w kolorze jarzębiny …
sukienka/ Lindex
buty/ DeeZee
kurtka jeans’owa/ Zara